Ja najbardziej schudłam, kiedy chodziłam na jogę. A akurat w tamtych czasach nie chodziłam tam w celach odchudzających. Myślę, że schudłam głównie z dwóch powodów: joga (a w każdym razie joga prowadzona tą metodą, tzn. Iyengara) poprawia ogólnie funkcjonowanie organizmu, w tym układu pokarmowego. I to nie jakieś czary mary, tylko tak prowadzone są ćwiczenia, żeby faktycznie pozytywnie oddziaływać na różne narządy. Druga sprawa wiąże się z pierwszą - aby móc wykonać niektóre asany, trzeba być co najmniej 4 godziny po obfitym posiłku lub 2 godziny po lekkiej przekąsce. Ciężko jest np. ćwiczyć skręty z pełnym brzuchem. A więc zmuszało mnie to do w miarę regularnego jedzenia posiłków. Aaa, jest też trzecia sprawa. Ponieważ wychodziłam z zajęć na prawdę pełna energii i z bardzo dobrym samopoczuciem,żal mi było wracać od razu do domu, i czasem wybierałam okrężna drogę żeby zaliczyć wieczorny spacer np. nad Wisłą. Fakt, mieszkałam wtedy w Krakowie, nie miałam swojej rodziny i ogólnie mniej obowiązków, ale...
Jestem z  siebie dumna, bo w czwartek zmobilizowałam się i poszłam na jogę w Zakopanem. Poczułam się jak sto nieszczęść, połamana i w ogóle nie rozciągnięta, mało pamiętam z tamtych pięknych czasów kiedy ćwiczyłam 4 - 5 razy w  tygodniu, ciąża, siedzenie w domu (w pracy też nie biegam....) zrobiły swoje, ale i tak było super I cieszę się, bo jutro znowu zajęcia!
A jak będę mieć doła i nic mi się nie będzie chciało, to i tak pójdę, bo mam wykupiony karnet na cały miesiąc - więc jak się zapłaciło, to trzeba iść

Ale mnie wk.......... jak szkieletory typu mojej kochanej Ewusi obudzą sie pewnego poranka i chyba z nudów wpadaja na pomysł musze schudnąc......Każdy kto widział Ewe popuka sie po głowie.....no chyba że chce zmienic swój rozmiar 36 na 34 lub 32......
Ja na Joge chetnie bym poszła,chyba wszedzie bym poszła....ale pod warunkiem ze były by tam takie same grubasy jak ja  Uwierzcie mi dziewczyny że przy takiej otyłości jak mam ja nawet wyjscie na zakupy jest psychicznym wyzwaniem...człowiekowi wydaje sie że wszyscy sie z niego śmieją...ja przez dwa lata przytyłam....uwaga............50 kg......
od tygodnia podjłam walke.....może na przyszłe wakacje bedą efekty...jest strasznie cieżko

To ja będę tą złą i trochę zrobię autoreklamy: wcinaj szparagi:
http://czarujemy.blogspot.com/2010/05/s … daami.html

Blog jest mój, jest bardziej od kuszenia niż odchudzania, ale ślinienie się do zdjęć nie tuczy

A ja nie bede zaglądała.W tv ciągle jedzą albo reklamują jedzenie,zaglądam na forum a tu też o jedzeniu.....

Dziś byłam na badaniu powypadkowym przez orzecznika (uraz ortopedyczny) i otrzymałam zalecenie - schudnąć kobieto, schudnąć!!! Ogłaszam, że wyzwanie przyjęłam! Od dziś zaczynam, no - od jutra, ale tak serio serio.
Aniu, napisz mi kochana, co tam wymyśliłaś, bo sama nie wiem, jak sobie mam radzić. Kiedyś stosowałam dietę Montignaca i rzeczywiście efekty były, ale jest trochę "babrania" z szykowaniem posiłków i odpowiednim doborem produktów (indeks glikemiczny). W mojej mieścinie nie bardzo mogę znaleźć działy z odpowiednią żywnością.

na pocieszenie powiem, że jak są pokusy (ech, te zapachy...), to soki trawienne się wydzielają i przyspiesza się trawienie (tego biednego ogóraska)

Dzisiaj przez kilka godzin latałam po US i ZUS co oczywiście spowodowało kryzys w odchudzaniu(musiałam sie odstresowac) zjadłam 5 chlebków ryżowych,parówke i pomidora A jak tak patrze na rosołek to mam dylemat zjesc go czy nie ? TZ juz go podgrzewa i napewno zaraz zje z dwa talerze .